Jam jednak wbity w romantyczne mity

Dość często łapię się na tym, że sztuka zbyt mocno wpływa na moją kondycję psychiczną. I to nieważne, jaki rodzaj tej sztuki… Od środy musiałem zmierzyć się akurat ze skutkami sztuki filmowej. Miasto ’44 Jana Komasy. Nie mogę się nie wypowiedzieć. Oddam także głos uczniom klasy, której jestem wychowawcą.

Wpierw przeprowadziłem lekcję przygotowującą do seansu. Przybliżyłem kontekst historyczny i w olbrzymim skrócie opowiedziałem o najważniejszych wydarzeniach Powstania Warszawskiego. Kilka dni później wyruszyliśmy do kina. Film leci, a ja nic. Znam siebie, więc dziwne. No właśnie. Film się skończył, a ja wróciłem do szkoły i nie mogłem się ogarnąć. Pierwszy raz doznałem wrażenia braku składnych myśli. Nie byłem w stanie wyrazić swojej opinii. Uwierał mnie ten film. Nie dawał spokoju. Nawoływał. Nazajutrz więc poszedłem po raz drugi. W skupieniu obserwowałem każdą scenę. Poddawałem ją natychmiastowej interpretacji. I wróciłem do domu kompletnie rozbity. W głowie dynamicznie szusowały obrazy… Stefan, „Biedronka” (kapitalna, bo z nutą soczystej melancholii rola Zofii Wichłacz), bombowce nurkujące, Wisła, warszawska panorama… Nie mogłem zasnąć, więc porwałem Dni walczącej Stolicy Bartoszewskiego. I odliczałem czas do lekcji, podczas której miałem z moimi podopiecznymi poddać refleksji Miasto ’44.

Wiedziałem, że to nie będzie zwykła lekcja. Nie można dywagować o takich historiach bez emocji i atmosfery. Zsunąłem rolety, deszcz uderzał o szyby… Ciemnawo. Tylko w tle przesuwały się fotografie powstańczej Warszawy. A my? Daliśmy się porwać nurtowi dyskusji. Zdumiewające, że z tak młodymi ludzikami mogłem porozmawiać o tak istotnych sprawach. Sprawach różnego kalibru… Od hollywoodzkich ujęć po problematyczną figurę małego powstańca. Od tego „co się podobało lub nie”, po konkretne wnioski. Oto fragmenty recenzji, które napisali moi uczniowie po obejrzeniu filmu:

Maciek: „Z jednej strony film ten był fascynujący. Bardzo zaciekawiła mnie postać głównego bohatera – Stefana. Byłem ciekaw, jak potoczą się jego losy. Z drugiej strony film był przerażający i uświadomił mi, jak straszna była wojna. Miasto ’44 to prawdziwa lekcja historii, a ja mam nadzieję, że czasy wojny już nie powrócą”.

Szymon: „(…) film jest warty obejrzenia, choć dla osób o miękkim sercu będzie bardzo wzruszający”.  

Adrian: „Uważam, że ten film został doskonale nakręcony. Wywarł u mnie wielkie emocje. W niektórych momentach czułem złość, w innych – smutek i rozpacz. Film ukazał okropność i bezlitosność wojny”.

Alan: „Na początku filmu było spokojnie, trzeba było się zapoznać z głównymi bohaterami, ale później już odczułem, że to wojna, a nie bajka”.

Maksymilian: „(…) mogłem choć trochę zobaczyć, jak wyglądało powstanie na ulicach Warszawy. Wyobrażałem sobie, że straszne by to było, gdybyśmy my musieli tak walczyć o niepodległość naszego państwa. Była to straszna rzeź. Film bardzo wzruszający, nawet łza w oku mi się zakręciła. Żal mi było tych młodych ludzi, którzy ginęli. Mocne wrażenie wywarły na mnie wybuchy i bombardowania. Myślałem, że to jest przygoda uczestniczyć w wojnie, ale przeliczyłem się. Jest ona okropna. Nigdy bym tego nie chciał przeżyć”.

Cel osiągnąłem. Są świadomi, że powstanie nie było zwycięstwem (jak to niektórzy próbują określać), ale czymś dramatycznym. Może film jest zbyt drastyczny dla tych młodziutkich ludzi, ale tylko w taki sposób mogli zrozumieć to, czego nie zrozumieją z wielkiej, ale – mimo wszystko – nasyconej wojenną powinnością i przygodą, części literatury polskiej. Nigdy więcej wojny! Niech świadczy o tym ostatnia, symboliczna scena Miasta…

PS Długo szukałem odpowiedzi na pytanie: „Czemu tak mocno przeżywasz historie związane z polskością?”. Ciarki przy PotopieKatyniuTajemnicy Westerplatte. Teraz taka reakcja po Mieście ’44. Szklane oczy przy słuchaniu Powstania Warszawskiego Lao Che itd. Oświetla mnie Maria Janion, która w jednej z książek mówi: „To jest kwestia dominanty kulturowej. Naszą jest mit bohaterski, podstawowy mit polski. Trudno się z niego wyzwolić”.

wrzesień 2014