Pijaństwo polskie… Przygotowuję się do egzaminu z historii literatury. Właśnie jestem przy tekście prof. Tadeusza Sinki, który opracował Pieśni Kochanowskiego (wyd. BN). Niezwykle rozbawił mnie znakomity opis życia towarzyskiego na dworze króla Zygmunta Augusta:
„Kasper Zebrzydowski przewodził w gronie złotej młodzieży i kobiet złej sławy, a kiedy raz przeciągnął nocną hulankę do świtu i rzeźwił się z towarzystwem w otwartych oknach Sali biesiadnej, zelżył przechodzącego mimo sekretarza królewskiego Piotra Myszkowskiego. Sprawa oparła się o sąd kapituły, i stąd ją znamy. Z narzekań Reja, Royzjusza, Górnickiego i Kochanowskiego znamy też ówczesne pijatyki, naprawdę »karczemne«, podczas których o pragnienie starano się obfitymi przemowami, toastami. Zaczynano od zdrowia króla, królowej, królewnych, potem szli biskupi i inni dostojnicy, potem przyjaciele. Wstawano od stołu do tych zdrów tak długo, jak długo można było – ustać. Dopiero gdy się wszyscy znaleźli pod stołem i ławą, milkły i toasty, i pieśni pijackie”.