24 X 2020 – „Źle się dzieje w państwie duńskim”… Wczoraj przed zajęciami podeszła do mnie młodzież i zapytała: „Proszę pana, możemy sobie zrobić zdjęcie? Nie wiadomo, kiedy znów się spotkamy”. I jak tak teraz spoglądam na tę fotografię, dostrzegam istotne elementy. Jeden z uczniów zsunął maskę. Pokazuje podręcznik do języka polskiego. Nie wiem, czy był to przemyślany, czy też przypadkowy ruch z jego strony. Właściwie zauważyłem to dopiero teraz. Symboliczny obrazek. Tak sobie myślę, że rząd może powoływać nowych ministrów (szczególnie edukacji), może uzurpować sobie prawo do maskowania świata nawet na wolnym powietrzu, może wpływać na program nauczania i kanon lektur, może przepchać absolutnie przerażające ustawy, ale jednego nie jest w stanie zrobić: zakneblować wolnego, myślącego człowieka. Zawsze dbałem i będę dbał o różnice zdań w klasie. Cieszy mnie, kiedy w trakcie interpretacji tekstu uczniowie zaczynają się spierać. Będę przeszczęśliwy, gdy w przyszłości jedni opowiedzą się za stroną prawą, inni za lewą, mając jednocześnie nadzieję, że w momencie kryzysowym, tj. w chwili deptania państwowymi buciorami wolności jednostki, wszyscy – ponad podziałami – będą potrafili zrewitalizować (!) wartość z prawej strony zdjęcia [Solidarność]. Utopia? Być może. Dobijamy w Polsce do punktu krytycznego, ponieważ budzą się dotychczas uśpieni. Zacząłem od Szekspira, zakończę znanym apelem Tuwima, ażeby objął echem najpierw al. Szucha 12, a później dalej, dalej i dalej: „Więc przestańcie udawać lwy, Śmieszni ludzie obwieszeni gwiazdami, Pamiętajcie, że tutaj – My, Zamyśleni przechodnie, My jesteśmy tu generałami”.
25 X 2020 – Pod biurem posła na Sejm Rzeczpospolitej Polskiej z ramienia *** zapalono znicze. Przybyło naprawdę – co niezwykle cieszy – wielu młodych ludzi. Zainspirował mnie jeden z transparentów. Przepraszam wspaniałych polskich dramaturgów: Mickiewicza, Słowackiego, Przybyszewskiego, Zapolską, ale pewnie zrozumieliby ideę. Tu już nie ma miejsca na status quo.
27 X 2020 – Wypowiem się w temacie po raz trzeci i ostatni. Dziś kompletnie nie potrafiłem się skupić przy biurku, chociaż za dwa dni czeka mnie trudny egzamin, którym stresuję się już kilka miesięcy. Nie mogłem jednak wytrzymać tej hipokryzji wylewającej się z wypowiedzi tak zwanego premiera RP, tak zwanej prezes TK i tak zwanego arcybiskupa (chyba sam nie wierzył w to, co wczoraj mówił), więc wyruszyłem na manifestację do Rybnika. I już wiem, że to jest nie do zatrzymania. Jutro na ulicy pojawi się żandarmeria wojskowa. Zapewne dołączą (już są) żołnierze Chrystusa, narodowcy, kibice itd. Odpowiedzialni za ten kraj zapewne znają pracę Gustawa LeBona pt. „Psychologia tłumu”. Skończy się mniej więcej tak, jak to ujął Leszek Kołakowski w jednej z przypowieści: „Mordercza walka ciągnęła się tak długo, aż z całego królestwa Gorgola pozostało tylko dwóch ludzi. Byli to medyk Ramo i medyk Najna, dawni przywódcy dwóch spośród zwalczających się stronnictw. Spotkali się na gruzach stolicy wycieńczeni wojną, słaniający się na nogach. Spojrzeli na siebie wrogo; jeden szepnął ochrypniętym głosem: „szpinak”. Drugi pisnął cienko: „nosy ucinać”. Ale nie mieli już sił, aby walczyć ze sobą. Byli zresztą jedynymi mieszkańcami (…). Królestwo Gorgola przestało istnieć, bo cóż to za królestwo, gdzie jest tylko dwóch obywateli z uciętymi nosami, jedzących szpinak?”. Tak zwany Panie Prezesie, właśnie tak będzie wyglądała ta Pana urojona, wyimaginowana, średniowieczno-bigoteryjna Polska. Pragnąłbym krzyknąć Panu prosto w twarz, ale wypowiem tylko kulturalne… Smacznego.
28 X 2020 – Bielsko-Biała. Naród wysłuchał w skupieniu wczorajszego przemówienia swojego Naczelnego Wodza i odpowiednio zareagował. Tłumy na bielskich ulicach.
30 X 2020 – „Mamy do czynienia z ogromnym wyzwaniem – epidemią koronawirusa. Wiosną wszyscy zachowywaliśmy się w sposób zdyscyplinowany. Dzisiaj, kiedy tych zakażeń jest wielokrotnie więcej, tej dyscypliny nie utrzymujemy i na skutek tego tworzą się nowe, dodatkowe ryzyka rozprzestrzeniania się wirusa. Mam apel do protestujących – niech ten gniew, niechęć skupia się na mnie, na politykach – zaapelował na konferencji prasowej na Stadionie Narodowym w Warszawie premier Mateusz Morawiecki”. Szanowny Panie Premierze, z pełnym szacunkiem – do zobaczenia niebawem.
31 X 2020 – Kilka refleksji po wczorajszym „spacerze” w Warszawie…Pierwszy pociąg w kierunku Katowic odjeżdżał dopiero po 5 nad ranem. Zasiadłem więc w poczekalni, spojrzałem w Internet i zobaczyłem właśnie to zdjęcie. Przyznam, że oczy się zaszkliły. Tak. To, co wczoraj wydarzyło się w stolicy, było czymś – wydawałoby się – nieprawdopodobnym. Obywatelski bunt, który wrzał w całym kraju, zyskał symboliczny obraz – niezmywalnie wpisujący się już w historię Polski. Na dach strajkowego pojazdu wdrapała się młoda dziewczyna. Rozebrana, dumnie pokazująca piersi. Kobieta-Natura na tapecie rozpływającej się przestrzeni miejskiej. W tle muzyka. Przepiękny moment. Rozumiem jednak, że trudny do zaakceptowania w purytańskich głowach, w których na dobre zagnieździł się imperatyw: NIE WOLNO! NIE WYPADA! „Wyobrażenia, fantazmaty, marzenia na temat Czarownicy, Natury, Buntownicy, Kobiety Szalonej objaśniają fakt, że w czasach nowożytnych postać kobieca staje się alegorią twórczości-wolności” – czytamy w pracy Marii Janion pt. „Kobiety i duch inności”. Mamy do czynienia z doświadczeniem tej alegorii. Przekonał mnie o tym widok wielu dziewcząt, dla których zeszłej nocy łóżkiem okazały się zimne podłogi Dworca Centralnego, a poduszką własnoręcznie wykonane transparenty – nie wszystkie przecież wulgarne, w przeważającej części za to bardzo pomysłowe. Podczas nocnego zwiedzania dworca zastanawiałem się, co mógłby pomyśleć Naczelny Wódz o tych zwiniętych w kłębek, śpiących dwudziesto-, trzydziestolatkach. Czy zdołałby się wyrwać choć na chwilę z analityczno-politycznych struktur myślowych? Odczytałby alegorię, czy też od razu na stos? Żałuję zresztą, że na Żoliborzu kordony policyjne zablokowały nam bezpośrednie podejście pod dom Wodza. Bardzo mi na tym zależało. Nie, żeby wykrzykiwać popularny w ostatnim czasie bezokolicznik rozpoczynający się na „w”, a kończący na „ć”. Nie, żeby rzucać kamieniami w okna. Nie, żeby forsować bramki i dostać się do środka. Absolutnie. Chciałem jedynie dostrzec światło domu, którego samotny lokator – tak bardzo pragnący pełnić rolę męża stanu – doprowadził w końcu do sytuacji, gdzie naprzeciwko niego staje potężna część narodu. Wydaje mi się, że ta część ma naprawdę głęboko gdzieś „przeszkolenia”, „obce siły”. Nie jest jej chyba jednak obojętna przyszłość tego kraju. Można było to dostrzec w miastach, w miasteczkach, przy ambasadach RP. Niech ten płomień solidarności nie gaśnie. PS Szacunek dla ratowników medycznych. Zmęczonych, ale uśmiechniętych. Wzajemnie biliśmy sobie brawo.
3 XI 2020 – Dziś tak zwany Minister Edukacji wywołuje nauczycieli do tablicy, więc chętnie – jako jeden z zainteresowanych – przystąpię do tej odpowiedzi ustnej. Pan Czarnek już przy sprawdzaniu obecności jawnie zaczął straszyć, wręcz grozić. Szczególnie ten fragment jego oświadczenia jest niezmiernie ciekawy: „Jeżeli potwierdzi się, że niektórzy nauczyciele namawiali uczniów do udziału w protestach lub sami brali w nich udział, powodując zagrożenie w czasie epidemii i zachowując się w sposób uwłaczający etosowi ich zawodu, będą wyciągnięte konsekwencje przewidziane prawem”. No dobrze. Skoro tak zwany Pan Minister uważa, że swoją obecnością na demokratycznych protestach uwłaczam etosowi zawodu, który wykonuję – to jak precyzyjnie określić jego postawę, jego wypowiedzi, jego pomysły w odniesieniu do pełnionej od niedawna funkcji? Pytanie w zasadzie retoryczne. Wypowiedzi Pana Ministra o „zachowaniach satanistycznych” zdradzają tragiczną niekompetencję, a wysyłanie kuratorów do tropienia „niepoprawnych” nauczycieli określiłbym kompletną porażką już na starcie. Zresztą to jedna z najlepszych motywacji do udziału w kolejnych protestach, a te – jak mniemam – jutro. PS Załączone zdjęcie wykonałem rok temu, kilka chwil przed rozpoczęciem lekcji z „Dziejów Tristana i Izoldy”. Właśnie nabiera ono symbolicznego znaczenia. Jeden z profesorów stwierdził niedawno, że moja dysertacja spłonie na stosie. Wtedy traktowałem to w kategoriach żartu, teraz jednak nie wydaje się to aż tak nierealne…