Sentymenty nie powiędły

Miesiąc przed jubileuszem 95-lecia RKS Czechowice-Dziedzice zadzwonił do mnie Prezes Adamiec z prośbą, bym stworzył krótki rys historyczny klubu i przedstawił go na oficjalnej imprezie. W tamtym momencie byłem trochę przygnieciony różnymi sprawami i obowiązkami, ale podjąłem się zadania. Zasiadłem do biurka z materiałami historycznymi i w kilka godzin miałem gotowy tekst. Siódmego października, w czechowickim dworku Eureka, nastąpiła celebra. Było naprawdę wzniośle, sentymentalnie i sympatycznie. Przed wygłoszeniem przemówienia, przywołałem Prezesa Kaczyńskiego („Z pełnym uszanowaniem” – cytując pana Iwaszkiewicza), któremu na ten moment nie byłem w stanie dorównać, więc musiałem posiłkować się kartkami…

„Dzień dobry wszystkim zgromadzonym! Często powtarzam w rozmowach, że jestem silnie związany z klubem RKS Czechowice-Dziedzice, nie tylko poprzez stawianie w nim pierwszych piłkarskich kroków, ale również czarno-czerwoną krew, którą noszę w sobie dzięki pradziadkowi Franciszkowi Plucińskiemu i przede wszystkim ojcu – Rafałowi. To On zabierał mnie na treningi, mecze, turnieje, jak i akademie jubileuszowe RKS-u. Wtedy, jako małolat siedzący w tylnych rzędach, słuchający pełnych pasji przemówień Trenera Emila Buchty i Szlachetnego Redaktora Tadeusza Janika, nie przypuszczałem, że i mnie przyjdzie wcielić się w rolę konferansjera na jubileuszu ukochanego klubu. To dla mnie zaszczyt, że jako kapitan współczesnej drużyny i zarazem nauczyciel języka polskiego w szkole sportowej, mam szansę dokonać syntezy wielu pięknych tomów historii RKS-u…

Dzieje naszego kraju, pełne wspaniałych, często dramatycznych momentów – charakteryzuje pewien chichot determinizmu historycznego, który wplótł Polskę w proces ciągłej budowy i notorycznej odbudowy. Tak było przez wieki, a kwintesencją stanu rzeczy stała się pierwsza połowa dwudziestego wieku. Bo oto państwo, które na 123 lata zostaje (tu powołam się na symbolikę jednego z obrazów Jana Matejki) rozerwane na strzępy i znika z mapy, odradza się w roku 1918, by dwadzieścia jeden lat później znów zostać napadniętym za sprawą głosu tyranów. Nie czas i miejsce na analizy historyczne, jednakże okres dwudziestolecia międzywojennego to niezwykle ważny moment dla rozmaitych sfer życia Polaków. Nie sposób nie wspomnieć o grupie poetyckiej SKAMANDER. Dlaczego akurat o niej? Otóż, skamandryci należeli do wiernych kibiców piłkarskich! Antoni Słonimski co prawda przestrzegał, że „świat nie jest piłką futbolową, że świat zdobywa się głową”, jednakże trudno odmówić jego koledze po piórze, Kazimierzowi Wierzyńskiemu, fachowości w pisaniu o piłce, wszak został w 1926 roku redaktorem „Przeglądu Sportowego”…

Co prawda pierwsze polskie kluby powstawały już przed odzyskaniem niepodległości [Czarni Lwów (1903), Lechia Lwów (1903), Cracovia Kraków (1906), Wisła Kraków (1906), Łodzianka Łódź (1908), Polonia Warszawa (1911)], ale prawdziwa liga na dobre rozpoczęła granie dopiero w 1927 roku. I w tym momencie – jako przedstawiciele RKS-u – możemy się pochwalić pierwszym sukcesem. Klub został założony sześć lat przed inauguracją pierwszych poważnych rozgrywek piłkarskich w kraju! A przecież w Czechowicach-Dziedzicach istniały inne wspaniałe formy sportowe, by wspomnieć tu tylko o legendarnym Towarzystwie Gimnastycznym „Sokół” czy też Robotniczym Stowarzyszeniu Kulturalno-Oświatowym „Siła”, na bazie którego powstał RKS „Młot” – później znany jako RKS „Walcownia”, a aktualnie MRKS Czechowice-Dziedzice (choć śląscy kibice i tak mówią po dziś dzień: „RKS”, dodając często: „Walcownia”. Szkoda, że zarządzający tak zacną fabryką tak rzadko gawędzą ze śląskim środowiskiem piłkarskim. Może tknęłoby to nostalgią, a później chęcią powrotu do owocnych czasów?). Pierwszymi członkami RKS „Młot” byli robotnicy „Vacum Oil Company”, „Kablowni” i Walcowani Metali, ale też studenci. W 1925 roku, cztery lata od założenia, RKS „Młot” stał się po prostu RKS-em Czechowice. W przeciągu spowodowanym wiatrem historii zmieniały się – jak już wspomniałem – nazwy klubu, zmieniały się miejsca rywalizacji (aktualnie gramy na stadionie przy ulicy Legionów, oddanym do użytku 22 lipca 1978 roku), zmieniali się reprezentanci. Co ważne, wahał się również potencjał klubowy, wszak historia RKS-u nie oscylowała ongi wokół futbolu. Przy okazji tak pięknego jubileuszu absolutnie nie możemy zapominać o sekcjach: bokserskiej, gimnastycznej, hokeja na lodzie, kartingowej, lekkoatletycznej, łuczniczej, motorowej, piłki siatkowej, podnoszenia ciężarów, szachowej, tenisa stołowego. Czarno-czerwoni reprezentanci niejednokrotnie odnosili laury w wymienionych dyscyplinach. Tenisiści stołowi walczyli w klasie wojewódzkiej, później w III lidze. Łucznicy, m.in.: Barbara Buchta-Tekieli, Barbara Furczyk, Alicja Olma, Bogdan Kozuba, Andrzej Chrapek, Ryszard i Bohdan Ohnezorge – zdobywali medale w mistrzostwach Śląska i Polski. Zapytana po latach Barbara Buchta-Tekieli o źródło sukcesu, odpowiadała: – Talent i dobre oko. Talent i dobre oko posiadali bez wątpienia nasi hokeiści, dzielnie walczący w lokalnych rozgrywkach, jak i szachiści na czele z Janem Ruskiem – jednym z najwybitniejszych w świecie problemistą szachowym. Reprezentantami na arenie międzynarodowej mogą pochwalić się także przedstawiciele sekcji kartingowej – powstałej w 1961 roku dzięki pasji takich ludzi jak: Antoni Bularz, Leon Gajer, Antoni Hadydoń, Zygmunt Martynowski oraz reprezntanci Polski: Gabriel Grabiec, Mieczysław Gola i Edward Kuder, który ponadto trzykrotnie sięgnął po tytuł mistrza Polski w klasie popularnej.

O RKS-ie krążyło wiele legend, niektórych ze względu na charakter dzisiejszej ceremonii nie wypada przytaczać, ale jedno jest pewne! Nigdy nie brakowało tutaj charakteru do walki. Najlepszym tego dowodem są dzieje sekcji bokserskiej. Twórcami czechowickiego boksu byli, m.in.: Władysław Fortuna, Piotr Zamorski, Władysław Mańdok, Franciszek Paliczka, Bogusław Szostak, Jan Sznepka, Franciszek Wróbel. W czerwcu 1951 roku przeprowadzono pierwsze walki, które odbywały się na wolnym powietrzu, gdyż ring instalowano na płycie boiska piłkarskiego. Później pojedynki toczono w sali sportowej „Sokół”. Sekcja pięściarska cieszyła się w Czechowicach-Dziedzicach ogromną popularnością, co dokumentuje nie tylko literatura przedmiotu, ale przede wszystkim opowieści starszych mieszkańców naszego miasta, którzy z zapartym tchem obserwowali drugoligową szermierkę na pięści w wykonaniu Edwarda Małczęcia, Jana Baruta, Józefa Płazy, Eugeniusza Olearczyka, Michała Walusia i wielu innych wspaniałych sportowców. Podobny charakter, co bokserzy w ringu, prezentowały zawodniczki z sekcji siatkowej na parkiecie. Srebrne i złote medale na półkach zawdzięczamy trenerom: Mieczysławowi Szkucikowi, Jadwidze Nachajskiej, Lechowi Machalicy oraz utalentowanym siatkarkom, m.in.: Anecie Badylak, Aleksandrze Husar, Katarzynie Drobik, Ewie Kotas, Bożenie Siatkowskiej, Alicji Szwedzie, Małgorzacie Zborek. Wymieniając sukcesy wybranych sekcji, nie można pominąć królowej sportu – lekkoatletyki. Ta powstała w klubie w 1951 roku i liczyła 39 członków. Do najwybitniejszych postaci sekcji lekkoatletycznej należeli: Jadwiga Staszek (pchnięcie kulą), Kukucz (skok wzwyż), Cieślik, Wątroba (bieg na 100 m).

Ostoją klubu RKS Młot vel Walcownia vel MRKS Czechowice-Dziedzice jest piłka nożna. Niestety, w klubie nie istnieje już żadna inna sekcja, oprócz piłkarskiej. Trudno w kilku minutach przybliżyć jej historię, ale myślę, że warto zwrócić szczególną uwagę na wybrane okresy. Zacznijmy od tego „złotego” – przypadającego na lata 1950-1953. Dlaczego ów okres jest nazwany złotym? Po pierwsze – drużyna zajęła drugie miejsce w Lidze Śląskiej tuż za legendarnym „Górnikiem” Zabrze. Po drugie – walczyła jak równy z równym podczas spotkań towarzyskich z takimi drużynami jak: „Ruch” Chorzów, „Wisła” Kraków, „Szombierki” Bytom, „Kolejarz” Poznań. Podobno Gerard Cieślik czy Teodor Anioła mieli sporo problemów w kontakcie z czechowickimi obrońcami. Do sukcesów przyczynili się następujący zawodnicy: Edward Broda, Mieczysław Lasota, Wiesław Maj, Antoni Waliczek, Józef Borgieł, Emil Buchta, Andrzej Okruta, Marian Cholewa, Mieczysław Szypuła, Leszek Wywioł. Wymieniając Antoniego Waliczka zawsze przychodzi mi na myśl pewna anegdota – opowiedziana kilkanaście lat temu przez pradziadka – Franciszka Plucińskiego. Otóż, pan Waliczek (pseudonim „Kozina”) w trakcie jednego z powojennych meczów wychodził na czystą pozycję, lecz jego kolega z ataku, wybitny zawodnik – Adam Czyżyk, prowadząc piłkę i pędząc w kierunku osamotnionego bramkarza nie myślał o podawaniu, tylko o wpisaniu się na listę strzelców. W końcu uderzył, lecz piłka powędrowała koło słupka. Na pretensje Koziny, Czyżyk odpowiedział soczystym lwowskim akcentem: „A co ty Kozina jedna teee… Frajerskie by ty strzelał aaa?”. W kolejnych latach klub rywalizował na różnych poziomach. Nie udało się powtórzyć sukcesów z lat 1950-1953, co nie oznacza, że późniejsza historia to czarna plama. Absolutnie. Klub nieraz świętował awanse, a jego zawodnikami często interesowały się kluby z wyższych lig. Trudno wymienić tu wszystkich zasłużonych dla sekcji piłkarskiej, tym zajmą się wierni kronikarze. Skoro jednak jesteśmy w czasach postfutbolu, gdzie rządzi pieniądz, a nie przywiązanie do barw, postaram się wymienić tych, dla których RKS był czymś na kształt własnego domu… Śp. Wiesław Piłocik, Emil Buchta, Józef Szewczyk, Roman Zańko, Franciszek Wrzoł, Bogusław Waleczek, Marek Lasota, Andrzej Lasota, Krzysztof Piłocik, Józef Buras, Rafał Żyła, Marek Bierczak, Tomasz Kidoń, Marcin Waleczek, Andrzej Wizner, Grzegorz Strączek. W imieniu całej współczesnej drużyny RKS pragnąłbym Wam podziękować za te wszystkie chwile, w których łamane żebra i rozcięte łuki brwiowe mieszały się ze zwycięskimi gestami, a gorycz porażek z euforią awansów. Wielki dzięki!

Zastanawiałem się nad zakończeniem tego przemówienia, ale nie wymyśliłem nic lepszego nad wstęp do pracy magisterskiej pt. Historia i działalność sportowa klubu RKS „Walcownia” Czechowice-Dziedzice autorstwa mojego taty. Pozwólcie, że zacytuję:

W roku 2001 minie okrągła osiemdziesiąta rocznica istnienia Robotniczego Klubu Sportowego „Walcownia” Czechowice-Dziedzice. Ten jakże piękny jubileusz oraz fakt, iż jestem czynnym zawodnikiem tego klubu, kontynuatorem tradycji rodzinnych zmobilizował mnie do odświeżenia wspaniałych kart wieloletniej sportowej działalności. Celem mojej pracy jest uhonorowanie tych wszystkich ludzi, którzy przez szereg długich lat tworzyli bogatą historię klubu. Mam tu na uwadze prezesów, działaczy poszczególnych sekcji sportowych, samych zawodników, a także liczną rzeszę wiernych sympatyków. To dzięki ich bezgranicznej ofiarności, przywiązaniu do klubowych barw, pomimo wielu przeciwności losu, klub funkcjonuje do dnia dzisiejszego.

W przytoczonym fragmencie wystarczy zmienić rok 2001 na 2016, a osiemdziesiątą rocznicę na dziewięćdziesiątą piątą. Co zmieniło się przez te piętnaście lat? Na to pytanie musi odpowiedzieć sobie każdy z Was. I my – zawodnicy, i działacze, i kibice, i sponsorzy, i władze miasta. Wydaje się, że zbyt często zapominamy o słowach Romana Pająka („Alfy i Omegi RKS-u” – jak zobrazował Pana Romana Tadeusz Janik): „Myśmy byli bogatsi, lepieni z innej gliny, nie przez to, co każdy z nas posiadał, a przez to, co z siebie mógł dać innym. I to był solidny fundament, na którym budowaliśmy wielkość ukochanego RKS-u”. Żywię nadzieję, że bankietowy blichtr nie przyćmi tego przesłania. Dziękuję”.

… A na stulecie minimum III liga …

listopad 2016