Trawestując Kazika: “Rozpierdoliliście boisko w moim mieście”

Kolejne Dni Czechowic-Dziedzic przeszły do historii. Lud jest zadowolony. Urząd Miasta pieje z zachwytu i w kuluarach mówi: „Ależ imprezę zorganizowaliśmy! Super, że już niedługo wybory. Mieszkańcy spłacą dług”. Ja jednak odsłonię skandal, który dla większości przykryła noc i te śmieszne fajerwerki.

Kiedyś organizowano Dni… w lasku, na placu im. Jana Pawła II, na terenie obok krytego basenu. Teraz gospodarzem jest MOSiR. Wszystkim pasuje. Dach nad głową, siedzenia pod dupą, bieżnia, trawa. Do wyboru, do koloru. Zapomina się jednak o pewnej rzeczy…

Z moimi kolegami z RKS-u z trwogą spoglądałem w piątek na wielkie ciężarówki wjeżdżające na płytę boiska. Jak to? To my trenujemy za bramkami, żeby oszczędzać trawę, a tu sobie kładą ciężki sprzęt na samym środku murawy? Myśleliśmy, że to jakiś żart, wszak scena w poprzednich latach była bliżej trybuny. Natomiast w tym roku, publiczność mogła sobie tańczyć praktycznie na połowie boiska. Cóż robić? Decyzja władz, na interwencje za późno… Pogoda nie sprzyjała. W sobotę padało, w niedzielę również. Obawiałem się dziś iść na trening, bo spodziewałem się przykrego widoku. Ale to, co zastałem… Ścisnęło serducho. To po prostu skandal!!! Trawa zniszczona, przenośne kible stojące w polach karnych, olbrzymie dziury po ciężarówkach, piasek, śmieci, pręty.

Wypowiem się teraz jako wychowanek, kibic i zawodnik RKS-u… Zdaję sobie sprawę, że 90% ludzi w Czechowicach-Dziedzicach ma gdzieś ten klub. Że pier…lą ponad dziewięćdziesięcioletnią tradycję. Że wolą sobie jechać na „Podbeskidzie” itd. Mam o to żal, ale największe pretensję kieruję do władz miasta. Do Pana Burmistrza Mariana Błachuta, do Dyrektora MOSiR-u, do ludzi odpowiedzialnych w Urzędzie za sport. Jestem zbulwersowany z dwóch powodów. Po pierwsze – propaganda sukcesu, jaka tworzy się wokół MOSiR-u. Boisko sztuczne (za które jesteśmy bardzo wdzięczni) niedługo będzie zniszczone. Nikt o to nie dba. Nie ma maszyny do granulatu. Nie wiadomo, czy będzie oświetlenie, bo projektant niezbyt precyzyjnie obliczył długość kabla itd. Mówi się o sukcesie, a absurdy zamiatane są pod dywan. Po drugie – wkurza mnie brak szacunku dla czyjejś pracy. A brakiem szacunku jest obecny stan naszego boiska. A raczej już pastwiska… Szkoda, że Panowie w krawatach zapomnieli o tych 10 %, które ciągną z mozołem ten zmęczony klub. To ludzie, którzy chcą grać dla tych barw. To ludzie, którzy za darmo sprzątają szatnię. To ludzie, którzy piorą śmierdzące i brudne getry po meczach. O nich się nie pisze.

Ale cóż… Nie ma co płakać. Daremne żale. Przecież nikt z Komisji Sportu nie podniesie larum, gdy stołki tak wygodne. Co nam pozostaje? Po prostu wyjść w najbliższą sobotę na pastwisko, zagrać dla garstki (może piętnastu?) najwierniejszych kibiców i wygrać. Tak dla własnej satysfakcji, zaspokojenia ambicji.

sierpień 2014