2013 zmierza małymi krokami ku końcowi. A szkoda… Oczywiście, nie zamierzam teraz oceniać tego minionego czasu z perspektywy sukcesów czy porażek prywatnych, a bardziej tego, komu ten rok był (i jest) poświęcony. Nie wszyscy niestety wiedzą, że 2013 jest rokiem Juliana Tuwima – w moim mniemaniu największego (obok Tadeusza Micińskiego) polskiego poety. Jestem świeżo po lekturze książki Mariusza Urbanka pt. Tuwim. Wylękniony bluźnierca i postanowiłem podzielić się kilkoma faktami czy też legendami z życia autora Lokomotywy…
27 grudnia minie równe 60 lat od śmierci Tuwima. Z jego odejściem wiąże się ciekawa anegdota. Otóż, parę godzin przed śmiertelnym wylewem krwi do mózgu, Tuwim nagryzmolił na serwetce jednej z zakopiańskich restauracji: „Ze względów oszczędnościowych polecam zgasić światłość wiekuistą, która mi może będzie świecić”. Tak pożegnał się ze światem. Jak pisze Urbanek: „Dowcipem, paradoksem, ironią”.
Jak wielu wielkich artystów, czuł się pod pewnym względem zakompleksiony. Źródłem tego stanu rzeczy było wielkie znamię, które nosił na lewym policzku. Zdecydowana większość fotografii poety przedstawia tylko prawy profil. Źródło traumy znajduje się oczywiście w dzieciństwie. Ewa Drozdowska, kuzynka poety, w książce Urbanka opowiada o spacerze w Ogrodzie Saskim: „Paniusie, które na widok Tuwima zakrzyknęły: – Jezus, Maria, jaką ten chłopak ma plamę na twarzy! Julek stanął jak wryty, spojrzał na mnie smutnymi, zrozpaczonymi oczyma, szukając pocieszenia”. Popularną myszkę na twarzy zaznaczył Witkacy w swoim Portrecie Tuwima.
Tuwim należał do grupy poetyckiej Skamander, która wprowadziła sporo fermentu w życiu kulturalnym dwudziestolecia międzywojennego. Do historii przeszły spotkania w kawiarni Ziemiańska przy ulicy Mazowieckiej 12 w Warszawie. Tuwim, oprócz bardzo kontrowersyjnych wierszy typu Do prostego człowieka (z wciąż aktualnym przesłaniem i genialnym zakończeniem: „Bujać – to my panowie szlachta!”) czy Wiosna. Dytyramb ( gdzie namawiał mieszkańców miast: „A dalej! A dalej! A dalej! / W ciemne zieleńce, do alej / Na ławce, psiekrwie, na trawce / Naróbcie Polsce bachorów…”), tworzył legendarną już dziś literaturę dla dzieci. Kto z nas nie zna Abecadła czy Murzynka Bambo?
Wybuch drugiej wojny światowej zmusił go do emigracji. Francja, Brazylia, Stany Zjednoczone… Decyzja wyjazdu i spędzenie okupacji z dala od ojczyzny – to wszystko uwierało go przez lata. Pisał z Nowego Jorku do Jarosława Iwaszkiewicza: „Tyle we mnie kompleksów. Kompleksy nieuczestniczenia, nieobecności, bezpieczeństwa, sytości – jeden wielki kompleks ocalenia”. Po wojnie wrócił…
Wielu znajomych nie mogło mu wybaczyć, iż „porozumiał” się z komunistyczną władzą. A kiedy napisał – podobnie jak Dąbrowska, Iwaszkiewicz, Broniewski – pochwalny artykuł o Stalinie, zrozpaczony Jan Lechoń (Skamandryta, bliski przyjaciel Tuwima) wyznał: „I to wszystko piszą Polacy o człowieku, który kazał zamordować polskich jeńców wojennych, zabrał połowę polskiego państwa, dopomógł w zburzeniu Warszawy, zesłał na Sybir miliony Polaków. Cóż za podłość, cóż za tchórzostwo, cóż za kanalie!”.
Był jednak dobrym człowiekiem. Ludzie, którzy mieli z nim styczność wspominają, iż chętnie wszystkim pomagał. Cytuję Urbanka: „Nie zgadzał się na zło, nienawiść, krzywdę robioną słabszym. Stawał w ich obronie”.
Za co obwołuję Tuwima największym poetą polskim? Za: Jeżeli; Colloquium niedzielne na ulicy; Moment; Kwiaty polskie; Pogrzeb Prezydenta Narutowicza; Wspomnienie i wiele innych. Zakończę przewrotnie. Strofą Do generałów:
„Warczy, straszy, groźnie ściąga brwi
Byle generalisko, obwieszone gwiazdami.
Panowie! Przestańcie udawać lwy!
Dowiedzcie się nareszcie, że tutaj – my,
Zamyśleni przechodnie,
My jesteśmy tu generałami!”…
grudzień 2013