Współczesnemu sportowi coraz trudniej uciec od machiny show-biznesu. Wydaje się, że oba te światy – w przeszłości przecież tak odległe – zazębiają się. Z pożytkiem dla wyników. Ze szkodą dla organizmów. Zostawię jednak te dywagacje fizjologom sportowym, dla których niewątpliwie ta sytuacja staje się powoli dylematem moralnym (oby!).
Sport – do tego słowa chętnie w dzisiejszych czasach dolepiają się inne, powodując, iż one same zastępują podmiot zaczepienia. Otoczka, blichtr, pieniądze – wszystkie te czynniki skutkują tym, iż kibice bardziej niż na bieżnię, bądź boisko, oglądają się na trybunę honorową. Któż przyszedł? On w najdroższym krawacie od Cardina, Ona w płaszczu od Diora. Sportowcy (w szczególności piłkarze, zastanawiam się nad sformułowaniem: tylko piłkarze) poczuli się nieswojo i miast patrzyć na zielony prostokąt, zaczęli wdrapywać się na złote góry, na szczycie których widnieje napis: „Wysokie Sfery”. Od pewnego czasu można zauważyć kult wyglądu. Ciemna skóra (spieczona w solarium) ładnie komponuje się z blaskiem jupiterów, a malutka torebeczka (najlepiej z Nike) wzięła na swoje barki te zadania, które kiedyś realizowały po prostu kieszenie spodni. Nowa epoka przyniosła kolejny element, bez którego piłkarz nie może się obejść… Transmisja telewizyjna z meczu rozpoczyna się sporo przed pierwszym gwizdkiem. Razem z piłkarzami możemy więc przejść z autokaru do wnętrza stadionu, niemal wprost do szatni. Widzimy ich w dresach, adidasach, z nieodłączną saszetką kosmetyczną, a na uszach… słuchawki. Słuchawki koniecznie zbudowane z olbrzymich muszel koloru „rzucającego się w oczy”. Nie zbadano dotychczas wpływu muzyki na kondycję, ale widać, że naród piłkarski uwielbia dźwięki. Zauważyłem, iż nie tylko Mario Balotelli zatapia się w muzycznym raju, ale i polscy kopacze z czwartej ligi, wychodząc na stadion w Koziej Wólce, przywdziewają na uszy słuchawki. Nie wszyscy jednak lubią muzykę, ale przecież bez wielkich „słuchaw” nie sposób wyjść z autokaru. Nie przystoi. W takich sytuacjach uszy zastępuje szyja, którą zdobi jarmarkowy pałąk. Mecz wyjazdowy staje się wyprawą. Oprócz torby z „mało ważnymi” rzeczami, wypada przygotować swe ciało, a przede wszystkim widoczne muszą być słuchawki. Co ciekawe, mit słuchawek ominął np. Janusza Kusocińskiego. Ale kto powiedział, że mit musi zwiastować sukces? „Kusy” szybki był jak nikt i miał czelność – bez słuchawek – zdobyć złoto w 1932 roku na igrzyskach olimpijskich w Los Angeles.
listopad 2015