Internet, prasa, radio – to formy masowego przekazu, z którymi łączy mnie zażyły stosunek. Internet daje mi możliwość oczyszczenia się i przelania myśli na teksty. Jest także studnią zatopionych, zapomnianych materiałów (np. z jej dna wyłowiłem dziś potrzebny mi do pracy lic. esej pt. Przeciw okrucieństwu z 1993 roku autorstwa Marii Podrazy-Kwiatkowskiej). Prasę uwielbiam, a od paru tygodni stałem się wiernym czytelnikiem Przekroju. Radio z kolei to przede wszystkim audycje, tudzież wywiady. To kreator naszej wyobraźni. Nie przykrywa treści twarzą i szminką. Liczy się sam głos, słowa, emocje… Zapytacie: – Gdzie telewizor? Odpowiem: – No siedzi sobie w kącie pokoju. Komunijny prezent. Stary JVC… Spalony. Nie działa i nie chcę, żeby działał. Telewizja dla mnie nie istnieje. W większości przypadków „otumania i ogłupia”…
Od pewnego czasu myślę o zakopaniu topora. Zbliża się bowiem druga edycja The voice of Poland z Markiem Piekarczykiem w roli jednego z trenerów. Pierwszej edycji nie oglądałem, druga najprawdopodobniej przyciągnie mnie przed ekran. Byłem bardzo zaskoczony (wręcz załamany!), gdy dowiedziałem się o udziale Marka w tym projekcie. Przecież sam kilkakrotnie drwił z tego typu programów czy ich nazw. „Oj! Pieniążki, pieniążki.” – pomyślałem w pierwszej chwili. Z biegiem czasu negatywne emocje jednak we mnie opadły. Spojrzałem na sprawę chłodniej, racjonalniej i po części rozumiem decyzję Marka. Jest doświadczonym wokalistą, zwierzęciem scenicznym. Ma za sobą tysiące koncertów, kilkadziesiąt nagranych płyt… Dlaczego więc nie miałby się tym wszystkim podzielić?
Oczywiście nie okłamuję się, że pieniądze nic tu nie znaczą. Znaczą… Ale wierzę równocześnie w ideę wyższą, mianowicie w fakt, iż zwyciężyła miłość do muzyki. Na Marka Piekarczyka się nie boczę. Pozostaje on nadal moim przewodnikiem duchowym. Zmusił mnie niejako do odkurzenia telewizora, ale cóż… Trzeba się poświęcić. Pierwsze poświęcenie już w najbliższą sobotę o 20:05 w TVP 2.
PS Jeśli to ma tak wyglądać jak w TYM FRAGMENCIE, to nie będzie to poświęcenie, a w jakimś stopniu namiastka estetycznego orgazmu! Wow, cóż za kobieta! Janis Joplin powstaje z martwych!!!
sierpień 2014