Urodziłem się w 1989. Symboliczny rok. Wiadomo, Solidarność, Okrągły Stół, pierwsze demokratyczne wybory itd. Ominęło mnie życie w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Ominął mnie komunizm. Jakoś dziwnie jednak pasjonują mnie tamte realia. Często zaglądam do Polskich Kronik Filmowych, a przede wszystkim pytam starszych: „Jak się wtedy żyło?”. Co ciekawe, większość odpowiada: „Dobrze!”. Jestem więc rozdarty. Bliscy mi ludzie nie narzekają, natomiast w książkach i mediach spotykam się z przewagą krytyki…
Dyskurs o czasach 1945-1989 wzmógł się po śmierci Generała Wojciecha Jaruzelskiego. Powaga ceremonii pogrzebowej została zakłócona – jak kapitalnie stwierdził Daniel Olbrychski – przez „pseudochrześcijan”. Rzeczywiście, żal było patrzeć na te waśnie nad trumną. Szkoda, że najwięksi krzykacze przedstawiają się jako posiadacze prawdy. Czytając przeróżne artykuły na temat Jaruzelskiego, wpadłem w stan zagubienia. Interpretacji multum. Nigdy nie odważyłbym się kreślić jakichkolwiek opinii na tak poważne tematy (w przeciwieństwie do „posiadaczy prawdy”). Ale do pewnej wypowiedzi zainspirowały mnie Dzienniki polityczne Mieczysława Rakowskiego – ostatniego I sekretarza KC PZPR i zaufanego Generała Jaruzelskiego.
Rakowski w dniu 27 listopada 1982 r. pisze: „Rano telefon od Wojciecha. Ma jedną sprawę w głowie – bojkot TV przez aktorów. Strasznie biadolił, że drwią sobie z nas. Wzywa mnie do zdecydowanego wystąpienia przeciwko bossom tego środowisko. Rozumiem jego zniecierpliwienie, ale uważam, że nadaje tej (w końcu głupiej) sprawie zbyt wielkie znaczenie”. Trzy lata później, pod datą 17 czerwca 1985, czytamy: „Gdy słucha się jego wywodów (W. Jaruzelskiego – przyp. MŻ), to powinien zarządzać teatrami. Drugi konik, który dosiadł, to twórcy w ogóle, pisarze itp. Szkoda, że tyle energii poświęca tym błahym sprawom”.
Mądrości i inteligencji Jaruzelskiemu nie można odebrać. Mówią o tym nawet jego przeciwnicy. Potwierdza to wywiad, opublikowany tuż po śmierci Generała, w Focus. Wydanie Specjalne (2/2014). Dokumentują to także przywołane fragmenty dzienników Rakowskiego. Jaruzelski, w przeciwieństwie do swojego podwładnego, dostrzegał siłę w niepozornym przeciwniku. A tym przeciwnikiem była Sztuka. Bał się Jej. I słusznie, wszak pamiętał, w jakim stopniu na mentalność Polaków wpływały m.in. pisma Sienkiewicza, Prusa, Konopnickiej czy Żeromskiego. Sam wspominał: „Do dziś nie zapomnę, jak wzruszałem się przy Janku Muzykancie, Naszej szkapie, Kamizelce”. Wiedział, że dobra Sztuka ma buntowniczy charakter. I – tak jak nikt – nie był w stanie się jej przeciwstawić. W Jarocinie młodzież krzyczała, że „chce być kęsem, który zatruje ten organizm”. Kazik Staszewski ironicznie śpiewał: „Wolność! Po co Wam wolność? Macie przecież telewizję!”. A Jacek Kaczmarski już układał kapitalną Korespondencję klasową…
PS Na koniec anegdota związana z singlem Dzień w którym pękło niebo/Wokół sami lunatycy zespołu Dżem (1984 r.). W książce Jana Skaradzińskiego pt. Dżem. Ballada o dziwnym zespole, Adam Otręba – gitarzysta zespołu, wspomina: „Pamiętam te reakcje związane z Lunatykami. „Jak to – mówiono – normalizacja, socjalizm na powrót z ludzką twarzą, a wy twierdzicie, że wszędzie lunatycy?!”. No i nie grano tego numeru”. Nie grano w radiu, ale śpiewano na koncertach. Jaruzel – jak mówią niektórzy jego poplecznicy – powstrzymał ruskich, ale nie zdołał powstrzymać Sztuki.
czerwiec 2014