Wywiad – Panos Kallergis/Headbanging Wine&Spirits [MM 2022]

WYTRAWNA WINA DIONIZYJSKICH PLĄSÓW

Dajmy Parandowskiemu już święty spokój. Rzućmy okiem na to: „Oprócz niewątpliwych momentów łagodności Dionizos objawia się ludziom w przerażającej, a przynajmniej oszałamiającej dziwności, w szaleństwie przekraczającym granice zwykłego ludzkiego doświadczenia. Także w ogłuszającej wrzawie ekstatycznych krzyków bachtanek i jego samego. Już wiemy, że Dionizos to Bromios, „Rozgłośny”. Cały bór rozbrzmiewa wołaniem towarzyszących mu nimf i menad. Menady „szaleją”, mainontai, i stąd się wywodzi ich miano. Szaleństwo to zaś ma dwa przejawy: jednym jest wrzawa, drugim kamienne, nieruchome milczenie, które nagle zapada po rozdzwaniającym cały bór krzyku”. Panos Kallergis nie musi znać dzieła Kubiaka, bo mitologię grecką wyssał prosto z cyca Ἀμάλθεια. Może więc dlatego chamstwo mu obce, a i złoty korner nieznany, bliżej zaś do rogów obfitości i dionizyjskich pląsów. Headbanging Wine&Spirits. Zapraszam do opowieści o Grecji, black metalu i poczuciu winy. Przepraszam… Wina.     

Mateusz Żyła: Mitologia grecka jest w Polsce niezwykle popularna – bardziej niż słowiańska. Z jej fragmentami zapoznajemy się już w szkole podstawowej… Właściwie jaka jest twoja ulubiona przypowieść mitologiczna?

Panos Kallergis: Αρχή πολιτείας απάσης νέων τροφά (Pythagoras). Podstawą istnienia każdego oświeconego państwa jest edukacja młodzieży. Nie śledzę dogłębnie aktualnych wydarzeń politycznych w Polsce, ale wydaje mi się, że po obaleniu sytemu komunistycznego podążaliście ścieżką postępu. Podziwiam Polskę za jej dynamiczny rozwój w tak wielu aspektach. Zdumiewające… Bardzo się cieszę, że młodzi ludzie zgłębiają, czytają i znają podstawy mitologii greckiej. To niezwykle istotne w kontekście trwałości fundamentów kultury europejskiej. Zauważ, że pomimo upływu wieków wszyscy używamy starogreckich słów, a ich znaczenie pozostaje integralną częścią wielu tekstów kultury, począwszy od literatury, a skończywszy na muzyce czy rzeźbie. Mój ulubiony mit? Może odpowiem w ten sposób… Ουδέν άλλο έχουσα ες Άδου η ψυχή έρχεται πλην της παιδείας και τροφής (Platon). Dusza podąża do Hadesu, niosąc wiedzę i monetę dla Charona. Plastyczna wizja tej eschatologicznej podróży przez Styks, Acheron wciąż nęci i karmi moją wyobraźnię.    

Apollo i Dionizos należą do jednych z najpopularniejszych bogów greckiego panteonu mitologicznego. Wciąż aktualni, wciąż inspirujący, wciąż symboliczni, czego przykładem choćby Narodziny tragedii Friedricha Nietzschego. Rozumiem, że Dionizos jest bliższy twojej duszy?

Tak, niemniej zachowuję tutaj równowagę. Apollo uwodzi dźwiękiem liry i poetyckim akcentem, natomiast Dionizos winem i enigmatycznym charakterem. W tym miejscu warto zaznaczyć, że pierwszymi seriami kolekcji wina Kawir chcieliśmy uczcić Misteria Dionizyjskie, dlatego wypuściliśmy 392 numerowane butelki. Liczba skrywa symboliczne znaczenie, bowiem właśnie w 392 roku cesarz rzymski Teodozjusz I znacząco ścisnął pętlę na szyi pogan poprzez zaostrzenie prawa i wprowadzenie zakazu kultu jakichkolwiek bogów pogańskich, dając tym samym przyzwolenie chrześcijanom do niszczenia wielu starożytnych świątyń. Smutny czas.

W 1997 roku polski zespół Lux Occulta wypuścił legendarny już album Dionysus…

Po raz pierwszy usłyszałem ten materiał w sklepie Go Underground w Atenach, które było kluczowym miejscem dla wszystkich maniaków z Grecji – mogliśmy tam znaleźć niesamowite rarytasy, unikaty przesyłane z całego świata. Go Underground stał się centralnym punktem spotkań zespołów, dystrybutorów, twórców fanzinów. ΔΙΟΝΥΣΟΣ Lux Occulty traktuję jako muzyczny klejnot tamtego okresu. Okresu niezwykle istotnego dla black metalu. Płyta klimatyczna, esencjonalna i… ekstremalna. Jeśli dobrze pamiętam, jeden z kapitalnych numerów [The Birth of Race – przyp. M.Ż.] pojawił się na płycie Warzone Compilation wydanej przez Metal Invader – zin, który wówczas prowadziłem wspólnie z Andreasem Stasinopoulosem.

Dionizos – bóg wina… W jakich okolicznościach po raz pierwszy zasmakowałeś dionizyjskiego nektaru?

Wino oznacza zupełnie coś innego w porównaniu z innymi alkoholami. Wymaga od człowieka dojrzałości, odpowiedniego podejścia, gustownego smaku, dlatego też – kiedy pociągnąłem pierwszy łyk w wieku 13 lat  – uznałem ten trunek za niedoskonałe połączenie wody z czymś nieokreślonym; z czymś, co powoduje niespodziewane reakcje organizmu (śmiech). Później przestałem łykać z gwintu, nauczyłem się pić z umiarem.

Zapewne dzięki Pitagorasowi.

Dokładnie! Pitagoras walczył z chciwcami w wielu obszarach. Wymyślił kubek z zaznaczoną granicą, której przekroczyć nie wolno! W innym wypadku płyn wylewa się z podstawy, gdzie czai się niewielki otwór. Kocham tę myśl Pitogarasa, dlatego planuję wprowadzić do sprzedaży ten model kielicha. Wracając do wina… Potrzebuje ono czasu, pielęgnacji. Otwórz butelkę, pozwól pooddychać, następnie smakuj. Poczuj aromat, odkryj subtelności. Wino to żywy organizm. Każdą butelkę cechuje własna osobowość.

Marek Bieńczyk – polski eseista, krytyk literacki, a przy tym wybitny znawca wina – w artykule In vino fabula pisał: „Taniec Dionizosa jest ważny, klasyczny podział narodów na pijące wino i pijące wódkę opiera się na przeświadczeniu, że te pierwsze mają w sobie taneczną lekkość, te drugie cały ciężar świata. Hamvas twierdzi wprost: „Ten, kto wypił dużo wina – tańczy, kto schlał się wódką – pada, przewraca się, wali głową w przeszkodę, by potem już nie podnieść się z ziemi. Pierwszy uprawia paraboliczny taniec, drugi porusza się kanciastymi załamaniami. Pierwszy krąży, drugi się czołga (…) I taka jest różnica między ludźmi żyjącymi w cieniu muz a barbarzyńcami”. Całkowicie się z tym zgadzam…

Historia Dionizosa jest związana z regionem, gdzie produkujemy nasze wina. Zgodnie z mitologiczną opowieścią, Dionizos podarował pierwszą gałązkę winorośli Ojneusowi – królowi Kalidonu (dziś: Etolia / Akarnania), dzięki czemu znamy źródło tak integralnego elementu kultury greckiej, jaką niewątpliwie jest winiarstwo. „Taneczna lekkość”, „paraboliczny taniec”, „ludzie żyjący w cieniu muz” – świetne, literackie określenia. Szczerze powiedziawszy, chciałbym doświadczyć namacalnego spotkania z muzami. Byłoby to ekstatyczne przeżycie. Wypowiedź Bieńczyka jest kolejnym dowodem potęgi tradycji helleńskiej, która powinna pozostać jednym z naszych przewodników w drodze do przyszłości. Nie zgodzę się jednak z tymi barbarzyńcami, ponieważ lubię wódkę. Bardzo lubię (śmiech).

Musimy więc powrócić do Polski (śmiech). Co sądzisz o polskim black metalu? Które z zespołów cenisz najbardziej?

Hasło: „polski black metal” automatycznie kojarzę z postacią Tomka Krajewskiego i wytwórnią Pagan Records, dzięki której poznaliśmy tak wiele cennej muzyki. Darzamat, Christ Agony, Pandemonium, Mastiphal, Behemoth… Zajechałem kasety tych kapel. Darzę Tomka wielkim szacunkiem. Wspierał mnie w wielu inicjatywach muzycznych. W przeszłości byłem głęboko zanurzony w undergroundzie. W zasadzie nadal jestem… Amatorskie taśmy i dema przyciągały zdecydowanie mocniej niż oficjalne wydawnictwa. Z niezwykłą ekscytacją czytałem fanziny, które niejednokrotnie oferowały więcej odkryć od błyszczących w kioskach magazynów muzycznych.

Rotting Christ – Satanas Tedeum; Septicflesh – Morpheus Awakes; Kawir – Προς Κάβειρους (To Cavirs); Varathron – Genesis of Apocryphal Desire, Necromantia – Vampiric Rituals. Kręci się czarna łza w greckim oku?

Pewnie nie tylko w greckim. Przywołałeś kanoniczne tytuły, a więc po kolei…

Rotting Christ – Satanas Tedeum. Demo dokumentujące poszukiwania własnej tożsamości, czyli wycieczki od grindu po mroczny, złowrogi, ekstremalny metal;

Septicflesh – Morpheus Awakes. Klimatyczny doom/death, który okazał się bodźcem do poświęcenia szczególnej uwagi ciężkiej muzyce;

Kawir – Προς Κάβειρους (To Cavirs). Absolutne arcydzieło!;

Varathron – Genesis of Apocryphal Desire. Tytuł mówi wszystko, dlatego ten materiał pozostanie we mnie na zawsze;

Necromantia – Vampiric Rituals. Zabieram to nagranie w ostateczną podróż po otchłaniach Hadesu. Razem z monetami dla Charona.

Black metal traktowałem zawsze w szerszej perspektywie – nie tylko muzycznej. To sposób na życie skutkujący emocjonalną więzią z ludźmi z różnych krajów. Z początku byliśmy w Grecji małą społecznością, która nie akceptowała ówczesnych stereotypów. Z czasem nabraliśmy siły, ale nie zapomnieliśmy o korzeniach. Nie zgodzę się z opinią, że wyszliśmy z podziemia, a black metal stał się składową mainstreamu. OK, zmieniło się wiele rzeczy, ale wciąż pozostaję głęboko pod ziemią. Tak głęboko, że jeszcze nie widziałem filmu Lords of Chaos…   

Storm studio w Atenach, Unisound Records – to znaczące miejsca i nazwy dla greckiej muzyki ekstremalnej.

Tak. Współpracowałem z Panosem Tzanetatosem z Unisound przez wiele, wiele lat. Osobowość dziwna, ale jakoś udało nam się znaleźć odpowiedni kod w komunikacji. Doceniałem jego olbrzymią pracę nad wytwórnią i magazynem, a przede wszystkim godny szacunku upór do tworzenia rzeczy „niewłaściwych” z punktu widzenia kraju ortodoksyjnego. Grecka scena metalowa notorycznie była oskarżana o szerzenie satanistycznych idei, co nie pomagało w podejmowaniu rozmaitych inicjatyw. Wyobraź sobie, że państwowi funkcjonariusze otwierali wszystkie paczki i listy adresowane do mojej skrzynki pocztowej. Czasami byli bardzo zaskoczeni – choćby wtedy, gdy brazylijscy dżentelmeni z Goatpenis przysłali naznaczoną krwią kopertę z czarnymi świecami (śmiech). Najcenniejsze wspomnienia to jednak te związane z organizacją koncertów. Pamiętam pierwszy Mayhem… Niezwykłe emocje, dlatego że ich występ wisiał na włosku właściwie do ostatniej chwili. Dzień wcześniej grali w Holandii. Kiepska pogoda, mgła, odwołane loty, opóźnienia… W końcu wylądowali w Atenach kilkadziesiąt minut przed wyjściem na scenę! Błyskawicznie chwyciliśmy instrumenty, wpadliśmy do samochodów i próbowaliśmy jak najszybciej przebić się przez ateńskie, sobotnie korki. Przed klubem czekał już spragniony tłum. Początek koncertu… Szaleństwo! Świńskie łby, Maniac wywijający dużym nożem, tryskająca krew. Dzieciaki wpadły w ekstazę, a zaniepokojeni rodzice czekali na zewnątrz. Czekali długo, bo ludzie wpadli na scenę i nie chcieli wypuścić Mayhem do garderoby. Szalone sytuacje.

A dzisiaj? Jak to jest z tymi delirycznymi konwulsjami w Grecji? Mam na myśli współczesną kondycję waszej sceny…

Jestem bardzo usatysfakcjonowany. Yoth Iria, Katavasia, Isolert, Daylight Misery to tylko wybrane przykłady. Ekscytują mnie również nowe wydawnictwa zespołów, które były nieaktywne przez wiele lat. Wróciły silniejsze niż kiedykolwiek. Wiele naszych kapel cieszy się ogromnym szacunkiem i może liczyć na wsparcie fanów praktycznie z każdego miejsca w świecie. Wiem, co mówię, bo wyłapuję te reakcje dzięki działalności ​Headbanging Wine&Spirits.

Opowiedz proszę o niej.

Idea narodziła się w pandemicznych czasach podczas spotkania z Jimem Mutilatorem. „Dlaczego nie?” – pomyślałem i przystąpiłem do działania, którego głównym celem jest niebanalne połączenie wina, sztuki i okultyzmu, precyzyjniej: podkreślenia ogromnej roli wina w świecie okultystycznym. Zacytuję…

Hymn to Satan (Left Hand Path Philosophy)

Whilst the wine
sparkles in cups
like the soul
in the eye

Pod wpływem inspiracji postanowiłem stworzyć kolekcję The Vinnum Dei Satanas – The Wine of Satan z oczywistym nawiązaniem do kultowej, blackmetalowej kompilacji z 1993 roku. Black metal traktuję w tym całym przedsięwzięciu niemal jak gałązkę Dionizosa… Czerwone wino, muzyka i krew – idealne połączenie. Na naszych butelkach pojawiły się już takie marki jak amerykański Gutted oraz rdzenni Grecy spod znaku Yoth Iria, Necromantia i Kawir. Pracujemy nad smakami, które połaskotają kolejne podniebienia czarnych magów. Każdą kolekcję wypuszczamy w limitowanych ilościach, tym sposobem chcemy pozostawić w zaklęciu niepowtarzalną jakość wybranego produktu.

Yoth Iria – As The Flame Withers. Który ze smaków najlepiej oddaje atmosferę tego albumu: Yoth Iria Chardonnay, Yoth Iria Merlot czy Yoth Iria Cabernet Sauvignon?

Świetny zespół, świetny album, wspaniali ludzie we współpracy. As The Flame Withers należy do najciekawszych wydawnictw w 2021 roku, więc idealnie pasuje w połączeniu z topowym produktem naszej kolekcji, czyli… Yoth Iria Cabernet Sauvignon.  

Wyobraź sobie, że wskutek magii lądujesz nagle w centrum Wielkich Dionizji. Jakie wino z waszej kolekcji porwałbyś ze sobą, by poczęstować starożytnych?

Οινόμελο (oinomelo)! Niezwykły miks wina i miodu, dlatego jestem przekonany, że amfora Kawir sprawdzi się w najbardziej tajemniczych misteriach i oczaruje moich wielkich przodków, którzy – zafascynowani smakiem – zniszczą wehikuł czasu, dzięki czemu pozostanę z nimi już na zawsze.

Podobno zaproszono tam również Mustaine’a…

Świetnie! Wypijemy za Rotting Christ. Wspólnie z Sylenem.

Nie pozostaje mi nic innego nad tradycyjne „na zdrowie”.

γεια μας!